Forum Precz z kaczyzmem! Strona Główna Precz z kaczyzmem!
oficjalne forum strony kaczyzm.mylog.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KRYTYKA MALPIEGO ROZUMU !!

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Precz z kaczyzmem! Strona Główna -> Wysypisko
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wabene
kfuck



Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 22:43, 06 Wrz 2006    Temat postu: KRYTYKA MALPIEGO ROZUMU !!

Jarosław Gowin napisał na łamach „Dziennika" (23.08.06), że PiS trzyma w ręku atut, którego nie wykorzystuje. Miał na myśli grono niezależnych publicystów i naukowców, którzy, sympatyzując z ideami podnoszonymi przez Prawo i Sprawiedliwość, pozostają wobec niego krytyczni i których analizy mogłyby uchronić rządzącą partię przed popełnieniem niejednego błędu. Mogliby, gdyby PiS zwracał na nich uwagę, czego - zdaniem Gowina - nie robi. Jeśli jest tak w istocie, to trzeba dodać, dlaczego PiS może sobie pozwolić na niewykorzystywanie takiego atutu, jakim są jego aktywni w dyskursie publicznym sympatycy. Otóż dlatego, że ma atut jeszcze większy: są nim jego jeszcze bardziej w tym dyskursie aktywni przeciwnicy.
O takich bowiem przeciwnikach, jakich mają Kaczyńscy, każdy polityk może tylko marzyć. Nie chce mi się mnożyć przykładów skrajne nierzetelności w komentowaniu spraw publicznych, a niekiedy nawet - w informowaniu o nich, stosowaniu podwójnej miary wobec politycznych przeciwników i sojuszników, emocjonalnych manipulacji. Robiłem to już kilkakrotnie i mógłbym oczywiście listę znacznie wydłużyć, bo niemal każdy dzień przynosi nowe exempla, ale ich gromadzenie to praca mało satysfakcjonująca. Dość stwierdzić, że codziennie na licznych łamach i w mediach elektronicznych kipi histeryczna nienawiść do „Kaczorów" granicząca z obsesją. Krytykowane jest wszystko, co tylko z ich strony płynie, niekiedy w taki sposób, że na jednym oddechu używa się argumentów logicznie sprzecznych. A największymi, niewybaczalnymi grzechami nowej władzy są oczywiście bliźniactwo, uroda pani prezydentowej oraz sugerowane podobieństwo do PRL, zwłaszcza w jego wydaniu gomułkowskim.

Wspólnota antykaczystów
Wyrazistym przykładem degeneracji „antypisowskiego rozumu" jest codzienny program TVN 24 „Szkło kontaktowe". Stal się on ulubioną audycją zakochanej w sobie „elitki", codziennie naśmiewającej się nie tyle już nawet z nielubianej przez nią władzy ile z „buraków", którzy ją popierają. Oglądam ten program z ciekawością zoologa mimo cierpień, na jakie narażają mnie coraz bardziej wysilone dowcipy jego bywalców, bo wbrew tytułowi stanowi on nie tyle szkło ile zwierciadło. Bynajmniej nie krzywe. Krzywa jest właśnie zbiorowa gęba antykaczyzmu, która odbija się w głosach i SMS-ach widzów.
Cechą zasadniczą tego antykaczyzmu wydaje się tworzenie pewnej wspólnoty; wspólnoty opartej z jednej strony na poczuciu wyższości połączonym z pogardą dla tych, którzy do wspólnoty nie należą, z drugiej - na eskalowaniu poczucia zagrożenia. Niechęć do rządzących polityków korzysta oczywiście z uzasadnień racjonalnych. Często nawet są to zarzuty dające się merytorycznie uzasadnić: rządząca koalicja popełnia dużo błędów. Ale w antykaczyńskim dyskursie nawet rozsądny zarzut z reguły funkcjonuje na zasadach nadających mu zabarwienie groteskowe. Natychmiast zostanie wyolbrzymiony do granic absurdu i poza nie.
Naciągnięcie prawa okrzykiwane jest jego podeptaniem. Zmiana ustawy - niech by i dyskusyjna - zamachem na wolność i demokrację. Dyplomatyczna niezręczność urasta do rangi wykluczenia nas ze wspólnoty cywilizowanych państw, a wątpliwa nominacja personalna daje asumpt do ogłaszania, jeśli nie końca świata, to końca Polski na pewno.
Mnogość i emocjonalna siła zarzutów są tak wielkie, że przestają one właściwie funkcjonować jako konkretne sprawy każda z osobna, a składają się na jeden wielki obraz rządów PiS jako nędzy i rozpaczy. Tym samym stwierdzenie, że są to rządy straszne, zgubne dla Polski i w ogóle, staje się aksjomatem. W dobrym towarzystwie po prostu nie trzeba go udowadniać. Wszyscy ludzie „na pewnym poziomie" wiedzą, że to, co się dzieje, to „jakiś straszny obłęd", „tragedia" i „niszczenie przez uliczny motłoch wszelkich wartości i autorytetów". Wszyscy oni „nie mogą na to patrzeć" i Jak widzą, co się dzieje, to po raz pierwszy w życiu poważnie rozważają wyjazd z kraju". Codziennie oznajmiają tak w mediach sławni artyści, naukowcy i inne autorytety. Gdy ktoś w towarzystwie „na pewnym poziomie" zapyta, ale co właściwie takiego złego Kaczyńscy konkretnie zrobili, zostanie po prostu w mniej lub bardziej dosłowny sposób wyrzucony za drzwi Tym bardziej że na tak zadane pytanie niejeden zajadły wróg Kaczyńskich nie umiałby odpowiedzieć. Niechęć do nich jest dla niego tak oczywista, że nie potrzebuje uzasadnienia.
Niechęć ta staje się warunkiem wstępu na salony, a także przedmiotem pewnej dumy. Jesteśmy przeciw, więc w opozycji. Znaczy się, jesteśmy nonkonformistami. Polski inteligent od zawsze lubi być w opozycji, jeśli niczym to nie grozi, a już szczególnie lubi być nonkonformistą -jeśli oznacza to głoszenie poglądów, z którymi ochoczo zgadzają się wszyscy znajomi. Niechęć do Kaczyńskich, żywiołowe przyjmowanie kpin z nich i podpisywanie się pod każdą ich krytyką pozwala na poczucie przynależności do „dobrego towarzystwa". Do „wspólnoty lepszych".

Straszni ludzie
Wspólnota potrzebuje wroga. Takim wrogiem są oczywiście Kaczyńscy, jest nim Giertych, o dziwo, w stosunkowo najmniejszym stopniu Lepper, który w przeciwieństwie do pozostałych liderów koalicji potrafi zręcznie schodzić z najwygodniejszej dla przeciwników linii ataku. Ale tacy wrogowie nie wystarczają. Wspólnota musi się określić wobec jakiejś liczniejszej grupy. Są nią –jak ujął to nieoceniony Stefan Niesiołowski - „straszni ludzie". „Straszni ludzie" to oczywiście wykonujący polecenia rządzących posłowie, urzędnicy, członkowie ich partii (ma się rozumieć geszefciarze i karierowicze). Ale przede wszystkim to jakaś trudna do zdefiniowania ciemna tłuszcza, którą Kaczyńskim udało się zagospodarować i poprowadzić przeciwko elitom.
Władzę popierają więc „głównie osoby starsze, niewykształcone i pochodzące z małych miejscowości" - takim komentarzem media zwracające się do „dobrego towarzystwa" opatrują prawie każde badanie opinii publicznej. Nie jesteś z nami? To jesteś z nimi, niewykształconymi głupimi staruchami z prowincji. Słowo „prowincja" działa na polskiego inteligenta mobilizująco, bo polski inteligent przeważnie jest inteligentem w pierwszym, najdalej drugim pokoleniu, a więc sam jest z prowincji i ma poważny kompleks z powodu noszonej w butach słomy. Stara się więc mieć właściwe poglądy, żeby mu jej ktoś nie wytknął.
„Straszni ludzie" to oczywiście także „mohery", ulubiony cel kpin. A także „buraki" - symbolicznie użyte w manifestacjach przeciwko wejściu do rządu Leppera. Jednocześnie antykaczyzm coraz chętniej używa argumentu doskonale ze swymi komentarzami do sondaży sprzecznego, dyskredytując zwolenników IV Rzeczypospolitej oskarżeniem, że są młodzi. Adam Michnik w pompatycznej i zupełnie bezsensownej obronie Jacka Kuronia przed zarzutami, których nikt mu nie stawiał, skonkretyzował wroga jako „nieświętych młodzianków z gazet, telewizji i IPN"; w podsłuchanej niegdyś przez „Wprost" prywatnej rozmowie z Jerzym Urbanem był bardziej dosadny, mówiąc o „młodych gnojach". Dał tym sygnał - niezwłocznie przez jego środowisko podchwycony - do demaskowania zwolenników zmian w kraju jako młodych, a więc niedojrzałych, pozbawionych wiedzy, bezmyślnie radykalnych etc. To dość zaskakujące obelgi ze strony formacji, która do niedawna każdego antyglobalistę, zielonego czy innego zadymiarza, byle tylko był z lewicy, rozgrzeszała z ewentualnej przesady frazesem „młodzieńczy idealizm", ale widać pokolenie '68 weszło już w fazę spierniczenia. Choć nawet w tej fazie chętnie żywi się sentymentem do dziarskiej młodzieży wychodzącej na ulice z hasłem: „Giertych do wora, wór do jeziora" (no proszę, postępowa młodzież słyszała coś niecoś o skutecznych metodach walki z „państwem wyznaniowym" uosabianym ongiś przez księdza Popiełuszkę). Obraz spontaniczności tego ruchu psuje tylko, niestety, to, że głównym antygiertychowskim młodzieńcem okazał się Filip Ilkowski, weteran wszelkich możliwych „nowych lewic". Zapewne dlatego, że dotychczasowy dyżurny przywódca postępowej młodzieży Piotr Ikonowicz siedzi w pudle.
Dla zjawiska istotne jest, że wszystkie hasła doskonale cementujące „wspólnotę lepszych" jednocześnie skutecznie odpychają od niej bardzo liczne grupy społeczne. Jeśli atak na Kaczyńskich powiązany jest nierozerwalnie z atakiem na „prowincję" i ludzi „starszych i słabo wykształconych", a jeszcze dołącza się do tego katalogu potępionych „młodych gnojów", to w efekcie "dobre towarzystwo" zostaje ograniczone do grupy bardzo wąskiej, choć opiniotwórczej. Sobie samemu wydaje się ono śmietanką, elitą, redutą zdrowego rozsądku etc. Ale z zewnątrz jawi się jako gromada zadufanych w sobie mędrków. Dalej działa już prosta zasada akcji i reakcji. Im bardziej dominujący w mediach mędrkowie poniżają „buraka", tym bardziej wściekły „burak" gotów jest zagłosować na tych, których mędrek tak nienawidzi. Bez względu na ich błędy. No chyba że te błędy dotkną go bezpośrednio, na przykład rządząca koalicja w zaślepieniu pozbawi go ulubionej niedzielnej wyprawy do supermarketu. Ale krzyk o ordynację wyborczą na pewno na decyzję przeciętnego wyborcy nie wpłynie, zwłaszcza że przecież każda kolejna władza układała ją tak, jak jej było wygodnie.
Do tego czasu „człowiek prosty" (nad którym tak użalał się Miłosz, ale to było w innej epoce, kiedy lud był jeszcze obiektem kultu, a nie drwin salonu) będzie atakowaną w mediach władzę lubił. Po prostu na złość. Przeciętny polski wyborca znacznie chętniej glosuje przeciw niż za - a najchętniej przeciw tym, których postrzega jako wywyższających się ponad niego. Było już dużo czasu, żeby to zauważyć.

Dobre towarzystwo
W ogóle było dużo czasu, żeby pomyśleć, tylko nikomu się nie chciało. Widząc, w i jaki sposób traktują Kaczyńskich niektóre media, doświadczam wrażenia deja vu. Przecież wszystkie te zachowania przerobił już salon w początkach III RP, j w czasie „wojny na górze" i potem, podczas ideologicznego starcia z „głupawymi olszewikami" (określenie Adama Michnika), którzy chcieli lustrować i dekomunizować. Nawet niektóre cele ówczesnego ataku (Kaczyńscy) były te same. Choć zdarzyły się i niezwykłe metamorfozy. Wyszydzany na przeróżne sposoby, włącznie z najbardziej chamskimi, Lech Wałęsa, ówczesne uosobienie „buraka" (kto jeszcze pamięta na przykład koszulki z napisami „bendem prezydentem"?), awansował dzisiaj do roli autorytetu podobnie jak wspomniany już Niesiołowski (w czasach bojów o aborcję i konkordat osoba, wobec której okazywanie niechęci było w tonie więcej niż dobrym i stanowiło czytelny, codzienny sygnał przynależności do "dobrego towarzystwa"). Mechanizm awansu jest prosty obaj żywiołowo okazują niechęć do Kaczyńskich. A zresztą konsekwencja nigdy nie była szczególną cnotą salonu - ot na przykład ci, którzy jeszcze wczoraj robili ze Zbigniewa Herberta wariata, dziś w pierwszym szeregu ruszyli bronić go przed pomówieniami „nieświętych młodzianków".
Jednak to szczegóły. Ogólnie chodzi o to samo: o podział na „ludzi rozumnych" i „oszołomów". Żeby znaleźć wyczerpujący opis zjawiska i polemikę, wystarczy sięgnąć po „Upiorki" Wierzbickiego czyjego „Gnidzi Parnas i cd.", zbiory felietonów Czabańskiego czy Ilowieckiego lub w wersji hardcore po Łysiaka albo Jerzego Roberta Nowaka. Historia się powtarza. I nawet nie można przywołać klasyka przodującej niegdyś ideologii stwierdzeniem, że powtarza się jako farsa coś, co kiedyś było na poważnie, bo właśnie od początku była to farsa.
Farsa, dodajmy, która nie skończyła się dobrze dla nikogo. „Dobremu towarzystwu" udało się ośmieszyć i wyrugować z debaty publicznej „oszołomów", ale jednocześnie wykluczyło się ono samo z polityki, otwierając szeroko drogę postkomunistycznemu cynizmowi zwanemu uprzejmie pragmatyzmem. Kiedy Unia Demokratyczna dostawała w wyborach o wiele mniej głosów, niż się dostać spodziewała, i kiedy potem Unia Wolności została przez wyborców zmieciona ze sceny politycznej na rzecz jawiącej się wtedy jako partia młodych technokratów Platformy Obywatelskiej, we wszystkich komentarzach powtarzały się stwierdzenia, iż partia ta zapłaciła za wizerunek przemądrzałych pyszałków, którzy wszystko wiedzą lepiej. A we wszystkich wypowiedziach jej działaczy słychać było, że ten wizerunek wynikł z postrzegania ich poprzez media, na które nie mieli żadnego wpływu.
Poważnie mówiąc, sądzę, że coś podobnego grozi dziś Platformie Obywatelskiej, która też postrzegana jest jako część zjawiska, na które nie ma wpływu. Bo przecież jej gesty świadczące o współodpowiedzialności za państwo i uszanowaniu dla wspólnoty solidarnościowych korzeni - jak głosowanie za powołaniem CBA i lustracją - giną w ogólnym jazgocie o niszczeniu państwa i autorytetów przez prowincję i nieodpowiedzialną młódź. Bo partia postrzegana jest nie przez swoje dokumenty programowe, ale poprzez występy w mediach - a media wolą zapraszać malowniczego w swym szaleństwie Niesiołowskiego niż Gowina czy Śpiewaka. Bo wreszcie w samej partii zwycięża przekonanie, że trzeba być opozycją „wyrazistą", to znaczy: walić na odlew przy każdej możliwej okazji. W efekcie przekonuje się wyborców, że skoro „Kaczory" takie straszne, to nie ma co głosować na tych, którzy różnią się od nich ledwie niuansami, ale na wyrazistą antytezę - postkomunistów. Tak właśnie zdołało urobić „dobre towarzystwo" wyborców w pierwszej połowie lat 90., ale nikt nie wyciągnął z tego oczywistych wniosków.
Nie wiem zresztą, czy w ogóle może być inaczej. Histeria raz rozpętana dalej rządzi się swoimi prawami, nikt nad nią nie panuje - nie wiadomo nawet, do kogo kierować przestrogi. A histeria antypisowska jest faktem. Można powiedzieć, że zamiast antypisowskiego spora część naszej elity dostała na punkcie Kaczyńskich i rządzącej koalicji małpiego rozumu.

Rafał A. Ziemkiewicz. Tekst pochodzi z Dziennika, wydanie z 4.09.2006


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lordchuckvader007
kaczucha



Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z kapusty

PostWysłany: Czw 20:52, 07 Wrz 2006    Temat postu: spox...

Ktoś to czytał? Question

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
miodzio
król 666 RP



Dołączył: 15 Cze 2006
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:42, 07 Wrz 2006    Temat postu:

nie, jak z żadnego w postów wabene
chyba nikt nie lubi czytac kogoś, kto przepisuje gazety


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ebi
Pani Moderator



Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Świdnica

PostWysłany: Czw 22:37, 07 Wrz 2006    Temat postu:

Wabene, jeszcze raz założysz taki temat i dostaniesz bana. Póki co - ostrzeżenie. Temat zamykam i przenoszę do śmietnika. Dziękuję za uwagę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Precz z kaczyzmem! Strona Główna -> Wysypisko
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin